Jak na porządnego niedzielnego rowerzystę (jakim się ostatnio zrobiłem :P) nie mogłem odpuścić takiego dnia jak dziś: niedziela, 29 C oraz tłumy rowerzystów na trasie tynieckiej :D
Lajtowo jechałem z siostrą Anną, szwagrem Michałem i ich synkiem Wojtusiem.
Przebieg trasy: pokręcenie kółkiem do toru kajakowego gdzie oczywiście nie można było się nie zatrzymać na dłużej :P Następnie kładką rowerową na drugą stronę Wisły, przejazd obok obserwatorium astronomicznego skąd następnie objazd do siostry. Pozostał już tylko powrót do NHuty przy okazji zahaczając o M1.
Na koniec parę fotek z przejazdu :)
Wojtuś na torze kajakowym.
Widok na zatłoczony tor kajakowy, zdaje się, że jakieś zawody się dziś tu odbywały.
A jednak Tyniec ponownie wita i również wieczorem :)) Ale, ale tym razem zestaw oświetleniowy zabrałem za sobą, co by staży miejskiej dziś nie prowokować ;) Aparatu nie zapomniałem to i jedną fotkę załączę.
Dzisiejszy zachód nad torem kajakowym na trasie do Tyńca.
Trasa podobnie jak wczoraj, z tym że, tym razem z Agatką i nie do samego Tyńca tylko do toru kajakowego. Wybraliśmy się dość późno, na dodatek zagadaliśmy się na torze kajakowym, a słońce zdążyło już zajść :) Mieliśmy przez to dość niecodzienną sytuację gdyż ja świateł w ogóle nie zabrałem nieświadom tego że tak późno wtedy wrócimy a Agacie szwankowały :) I w ten oto sposób ok 23 napotkaliśmy straż miejską, która nas oczywiście zgarnęła na spisanie dokumentów, co jak się okazało było to tylko na pokaz, skończyło się na ostrzeżeniu za jazdę bez świateł i po chodniku ;)
Rowerowanie do Tyńca i z powrotem. Dawno tam nie jechałem bo aż 3 dni temu :P Obawiałem się dość dużych tłoków z racji weekendu na tej najpopularniejszej krakowskiej trasie rowerowej, lecz ku mojemu zdziwieniu tłumów nie było (godzina 15) :) Można było przejechać tę trasę normalnie bez stania w korku, czy notorycznego wyprzedzania. Tyle że upał doskwierał, duchota potworna :]
Tak na marginesie pozdrawiam pewnego "kolegę" który ścigał się ze mną (o ile można to tak nazwać) na dojeździe do Tyńca wykorzystując większość czasu tunel powietrzy za mną ;)
Z siostrą, szwagrem i ich berbeciem lajtowo(jak zwykle :] ) wybraliśmy się tym razem objazdem na kopiec Piłsudskiego. Prawie załapalibyśmy się na zachód słońca widziany z kopca, lecz czas nas gonił, także musieliśmy sobie odpuścić to zjawisko :)
Fotek nie ma, bo jak zwykle ostatnio bywa u mnie, na takie szybkie przejazdy po okolicy najczęściej zapominam w pośpiechu aparatu zabrać :/
Dziś ponownie lajtowo ;) Przejazd wraz z kuzynem, z Krakowa do Skawiny przez Tyniec.
Dane przejazdu: -dojazd do kuzyna, i z kuzynem do Skawiny przez Tyniec: ok 33km -powrót ze Skawiny do Nowej Huty od strony Opatkowic: ok 25km.
Dziś na popularnej trasie Kraków - Tyniec zauważyłem, że drogowcy zabrali się za dokańczanie ścieżki rowerowej, a dokładnie połączenia odcinków przy zjeździe na ulicy Widokowa. Oby tak dalej! Rozwijać sieć ścieżek w Krakowie, a będzie całkiem przyzwoicie się jeździło :)
Fotek z dzisiejszej trasy niestety żadnych nie zamieszczę, gdyż wcześniej przygotowany aparat fotograficzny i wystawiony na biurku, bym o nim pamiętał został tam aż do mojego powrotu. Peszek ;)
Za to z zeszłorocznych fotek też z rowerowania, zamieszczę widok parku w Skawinie (by aż tak sucho nie było), aktualny gdyż nic się nie zmieniło od tamtego czasu tam ;]
Lajtowo do przodu.
Aczkolwiek parę statystyk nie zawadzi;)
(Dane liczbowe prowadzone od stycznia 2013 roku)
Max prędkość = 65,3 [km/h] (na jednym ze zjazdów z Wiśniowej do Myślenic)
Najdłuższa wycieczka ogółem = 244 [km] ( Rowerowy Szlak Bursztynowy, 2dni)
Najdłuższa jednodniowa wycieczka = 146,97 [km] (Krk -Pustynia Błędowska)
Najlepszy miesiąc: lipiec (2013) = 1291.73 km
Wszystko do pobicia w tym i następnym sezonie :))