Wtorek jak się okazał był idealnym dniem przypalanie się na słonku ;)
Ale zacznijmy od początku.
Dzień wcześniej, czyli w poniedziałek umówiliśmy się z kuzynem, że dołączymy do znajomych, którzy zaplanowali wyprawę z Krakowa do Krzeszowic.
Byliśmy umówieni o 10:15 na bulwarach wiślanych, i wszystko było by ok gdybym nie wpadł na genialny pomysł dopompowania kół na stacji benzynowej.
Jak się okazało wpadłem na kolejkę 2 aut i 4 rowerzystów czekających do kompresora gdzie brakowało końcówki uszczelniającej przez którą kierowca pierwszego auta nie mógł dojść dlaczego koła ma nadal "flaki" pomimo usilnych starań ;) Po wspólnej debacie osób czekających, ktoś nareszcie wpadł na genialne rozwiązania by poprosić o wymianę końcówki węza u obsługi. Od razu sprawa szybko przyspieszyła i ja również dostałem się do kompresora. Spojrzałem na godzinę, niestety jak się okazało była już 10:25. Byłem spóźniony!
Musiałem nadgonić czasu i na miejsce dotarłem ok 10:35 gdzie... nikogo już nie zastałem O_o
Ale, ale po 2 min nagle dostrzegłem kuzyna który również się spóźnił :)
Po kontakcie telefonicznym okazało się, że grupka niezbyt cierpliwych wyruszyła na rowerkach punktualnie lecz nie do Krzeszowic jak wcześniej zakładano, tylko do lasku wolskiego.
Pozostało nam "olać ich", choć to my się spóźniliśmy :P
Ale pojechać gdzieś trzeba było. Doszliśmy do porozumienia, że jedziemy na tor kajakowy i tam zdecydujemy co dalej.
Droga z bulwarów do toru spokojnie bez zakłóceń, nie licząc ciągłego wymijania na tej dość popularnej trasie w dodatku w dniu wolnym (normalnie miejscami tworzyły się korki):]
Na miejscu wśród tłumów rowerzystów, rolkarzy, biegaczy i kajakarzy znaleźliśmy skrawek ziemi dla siebie gdzie szybka przekąska nad mapką doprowadziła nas do wybrania się kładką rowerową na drugą stronę Wisły i przed siebie :)
Takim sposobem szybciutko wjechaliśmy do Piekar gdzie skorzystaliśmy z okazji, że brama wjazdowa do zabytkowego Pałacu znajdującego się na terenie tej miejscowości była otwarta :D Zaznaczę tylko, że był to teren prywatny( zresztą jak głosiła tabliczka przy bramie " Wstęp wzbroniony"), co oczywiście w tym przypadku nie służy pałacowi, gdyż z roku na rok popada w coraz to większą ruinę.
Wracając do tematu ledwo podeszliśmy pod pałac, od razu doskoczył z zabudowań gospodarczych jakiś jegomość i prosi nas grzecznie acz stanowczo o opuszczenie terenu. My mu grzecznie, że pstrykniemy fotkę i już nas nie ma. Obyło się bez szczucia psami :)
Ruszyliśmy dalej by przejechać przez Ściejowice i obrać kurs na Jeziorany gdzie wkręciliśmy się w szlak rowerowy biegnący tym rejonie.
Tak przejechaliśmy obok urokliwej chatki z polem pełnym mleczy i babunią na ganku, musiałem się zatrzymać i uwiecznić ten obrazek aparatem;)
Gdy dojechaliśmy do wałów wiślanych zrezygnowaliśmy ze szlaku rowerowego, by móc zahaczyć o skałki i wzgórza w tej okolicy ( ze swych szczytów posiadają bardzo piękne panoramy).
Takim to sposobem zawróciliśmy lecz innymi dróżkami.
Trochę przy okazji się po wspinaliśmy, 2 skałki niedaleko oddalone od siebie w rejonie Ściejowic :)
Na trzecią skałkę i zarazem najważniejszą trzeba było wrócić się do Piekar.
Widoki z niej naprawdę są przepiękne we wszystkie 4 strony i warte polecenia. To miejsce zwane jest "truskawkowym wzgórzem". Na szczycie wmurowana jest tablica na której widnieje napis "Pamięci mojego Aniołka truskawkowe wzgórze", swą nazwę zawdzięcza smutniej historii :/
Dalsza podróż, a raczej powrót przebiegł lajtowo (jak cała zresztą wycieczka) wcześniej ujeżdżoną trasą, gdzie na bulwarach wiślanych pożegnaliśmy się z kuzynem i chop z powrotem do nowej huty.
The end.
Trasa wycieczki: Nowa Huta - bulwary wiślane - tor kajakowy - Piekary - Ściejowice - Jeziorzany i z powrotem.
Przebieg na mapce:
TRASAZdjęcia:
Tablica na truskawkowym wzgórzu
Mlecze przy chatce
Pałac w Piekarach
Widok z truskawkowego wzgórza_1
Widok z truskawkowego wzgórza_2
.